

Za nami niespodziewany falstart w pojedynku, który na długo przed pierwszym gwizdkiem określany był mianem meczu o przysłowiowe „6 punktów”. Trudno więc dziwić się rozgoryczeniu sympatyków naszej drużyny. Każdy tego dnia spodziewał się diametralnie innego spotkania. Co więc poszło nie tak?
Bez wątpienia był to mecz o sześć punktów. Mieliśmy swój pomysł na to spotkanie który, choć nic początkowo na to nie wskazywało, okazał się ciężki do zrealizowania przez zawodników. Nie pomógł fakt, kiedy w 10 minucie boisko musiał opuścić kontuzjowany lewy obrońca, będący dla nas niezwykle istotnym graczem. Mimo wszystko stworzyliśmy kilka sytuacji, choć spodziewaliśmy się, że będzie ich znacznie więcej. Zakładaliśmy też zdominowanie przeciwnika, mając na świeżo w pamięci mecz z KSZO. Rywal, pomimo że nie stworzył wielu sytuacji zdołał strzelić gola po stałym fragmencie gry. Na ten temat trzeba spojrzeć szerzej, gdyż w tym meczu straciliśmy dwie takie bramki a w konfrontacji z KSZO jedyne trafienie również było wypadkową stałego fragmentu. Jest to więc jakąś naszą bolączką, nad którą już pracujemy bardzo mocno.
Wracając do sobotniego meczu. Wchodzimy w drugą połowę dokonując jednej zmiany. Po trzech minutach mamy faul, kolejny uraz i w konsekwencji wymuszoną następną zmianę. Sytuacja zaczęła w pewnym stopniu robić się nerwowa, a tego chcieliśmy uniknąć. Zależało nam na złapaniu pewności siebie w drugiej połowie, zawiązaniu kilku dobrych akcji zakończonych strzałem na bramkę rywala. Chcieliśmy powtarzać to, nawet wówczas gdy wiedzieliśmy, że przeciwnik coraz odważniej przemieszcza się w pobliże naszego pola karnego. Tam jednak broniliśmy dobrze i chcieliśmy skupić się na pozytywach. Ubytki kadrowe mocno podcięły nam skrzydła.
Wymarzony scenariusz jest taki, kiedy analiza rywala, jak i przedmeczowe założenia idą w parze z tym, co na boisku. Tymczasem przebieg meczu wykreował nam skomplikowaną rzeczywistość na bazie której zmuszeni byliśmy sobie radzić. Momentami była to typowa praca na organizmie żywym, co dla żadnego sztabu szkoleniowego nie jest łatwe i komfortowe.
To prawda, gdyż przygotowując się do meczu mamy z tyłu głowy świadomość tego, że któryś z zawodników będzie zmuszony zejść z boiska. Rozpatrujemy różne warianty, włącznie z tym dotyczącym przepisu o młodzieżowcach. Natomiast nie jesteśmy w stanie przygotować się na wszystkie ewentualności, tym bardziej, jeżeli w meczu pojawią się dwie. Dodam, że nasza czwarta zmiana też spowodowana była, może nie kontuzją, a zgłoszonym urazem. Jasno więc wynika z tego, że w tym meczu każda z nich była mniej lub bardziej wymuszona. Nie pomagało to nam, sztabowi ani drużynie na boisku.
Szukając pozytywów. Paradoksalnie taka sytuacja może i powinna podziałać mobilizująco na nasz zespół. Nie od dzisiaj wiadomo, że kadrę Pogoni-Sokoła Lubaczów stanowi grupa doświadczonych i świadomych zawodników, którzy doskonale wiedzą o co toczy się gra i jaka jest jej stawka.
Myślę, że o co toczy się gra i jak wygląda ta liga wiedzą nie tylko ci bardzo doświadczeni zawodnicy. Czują to wszyscy. My jako sztab szkoleniowy także nie dajemy im o tym zapomnieć.
Wyczuwalna jest w zespole narastająca sportowa złość.
Widzimy, że po każdym kolejnym meczu jeszcze bardziej jesteśmy jedną grupą, jeszcze mocniej idziemy za siebie w ogień.
Jak wyglądało to dzisiaj podczas jednostki treningowej? Na jakich aspektach się skupialiście?
Z racji tego, że był to pierwszy trening po ostatnim meczu ze Świdniczanką, potraktowany został lekko regeneracyjnie. Mamy rzecz jasna na uwadze to, że jest dwa dni do kolejnego meczu ligowego. Aspekty taktyczne też musiały się pojawić. Poprzedziliśmy wszystko bardzo krótką odprawą poświęconą poprzedniej rywalizacji. Dorzuciliśmy zawodnikom trochę informacji dotyczących naszego następnego rywala – Sandecji. Następnie po przygotowaniu zawodników do optymalnego wysiłku przystąpiliśmy do pracy nad schematami, które chcemy widzieć w meczu.
W najbliższą środę arcytrudny rywal, jakim bez wątpienia będzie Sandecja Nowy Sącz – lider w naszej grupie Betclic III liga. Pojedynek z KSZO udowodnił, że faworyt nie zawsze ma w takich meczach lekkie życie. My skupiamy się jednak wyłącznie na sobie. Determinacji i woli walki z pewnością nikomu w zespole z Lubaczowa nie zabraknie, zarówno w tej, jak i pozostałych bataliach.
Determinacji i woli walki, tego moim zawodnikom nigdy nie odmówię. To widzę w nich cały czas. Ze swojej strony, jako przedstawiciela sztabu szkoleniowego powiem, że chcemy, aby drużyna była jeszcze mocniej przygotowana w aspekcie fizycznym, taktycznym i mentalnym. Sytuacja jest trudna, dla wielu zawodników zaskakująca i chcemy się w niej szybko odnaleźć.
W sytuacjach trudnych, w piłkarskim slangu zwykło się mówić, że przychodzi taki moment, gdy trzeba „dać z wątroby”. Nie inaczej jest w Lubaczowie.
Doszliśmy do momentu, gdy każdy musi działać zgodnie z tą regułą. Czekamy na przełom i robimy wszystko, żeby on nastąpił jak najszybciej.